Zakładając bloga postanowiłem, że najczęściej we wpisach będę dzielić się spostrzeżeniami z aktualnie prowadzonych spraw, więc o procesach „lekarskich” pisałem niedawno – i tak jest też obecnie. Podsumowuję dla sądu jedną z poważnych spraw okołoporodowych o odszkodowanie za błąd medyczny (wartość sprawy to prawie 1.000.000 zł) i mam kilka cennych refleksji dla osób w podobnej sytuacji jak moi klienci.
Od razu też wyjaśnię: tytuł wpisu mówi o „ułatwieniach” dla pokrzywdzonych, ponieważ procesy tzw. „medyczne” czy „lekarskie” należą do bardzo skomplikowanych. To dlatego Sąd Najwyższy ustalił reguły ułatwiające przyjmowanie odpowiedzialności placówek medycznych, gdyż w przeciwnym wypadku podmioty te mogłyby zbyt łatwo zrzucać z siebie winę, mimo nałożonego na siebie obowiązku szczególnej dbałości o zdrowie pacjentów.
Jakie to reguły?
Polegają one na przyjęciu domniemania co do wysokiego prawdopodobieństwa wystąpienia szkody w następstwie określonego zdarzenia, w razie wykazania istnienia błędu w czasie leczenia (tak też Sąd Najwyższy w wyroku z 23 marca 2007 r. V CSK 477/06).
Oznacza to, że udowodnienie błędu placówce (szpitalowi, przychodni, indywidualnemu lekarzowi, dentyście, ortodoncie bądź weterynarzowi) każe automatycznie przyjąć wniosek, że to właśnie ten błąd doprowadził do negatywnego skutku (czyli np. śmierci, urazów okołoporodowych, innego rodzaju uszkodzenia ciała bądź rozstroju zdrowia, w tym zdrowia psychicznego).
W tej sytuacji, jeśli pozwany podmiot medyczny lub jego ubezpieczyciel nie obalą tego ustalenia, będzie to oznaczać przyjęcie winy po stronie instytucji medycznej bądź lekarza i uzyskanie odszkodowania za błąd medyczny.
To bardzo cenny dorobek nauk prawnych w służbie poszkodowanych – bez którego trudno byłoby udowodnić odpowiedzialność za tak nieuchwytne i skomplikowane kwestie jak np. powikłania okołoporodowe czy też zakażenia szpitalne.