O kredytach „frankowych” (czyli wyrażonych w walucie obcej – najczęściej CHF, EUR, USD) czasem piszę. Spraw jest sporo, więc i pytania się pojawiają. Poza tym to sprawy trudne, więc staram się ułatwić klientom ich zrozumienie.
Każda sprawa zaczyna się od… telefonu albo maila. Potem są skany dokumentów – omówienie – porada – wycena. W końcu piszemy pozew.
Klient pyta:
Do którego sądu trafi sprawa?
I tu po prawniczemu czasem odpowiadam: to zależy.
Kodeks postępowania cywilnego, który reguluje te sprawy daje kilka możliwości.
Po pierwsze można pozwać bank przed sąd właściwy dla jego siedziby. Najczęściej jest to Warszawa i tzw. „wydział frankowy” czyli XXVIII Wydział Cywilny Sądu Okręgowego w Warszawie.
Jest to „jednostka specjalna” w polskim sądownictwie, która w swoim zakresie działania
ma wyłącznie rozpoznawanie spraw cywilnych dotyczących umów kredytu denominowanego lub indeksowanego do walut obcych.
Plusem tego wydziału jest duża fachowość sędziów, odwaga w orzekaniu na rzecz konsumentów, znajomość orzecznictwa i nowoczesność, np. w formie rozpraw wideo. Koszty dla klienta z tego tytułu znikome. Minusem – gigantyczna kolejka (terminy rozpraw to obecnie nawet 2025 r.).
Jeśli przedmiotem sprawy jest zapłata sumy pieniężnej (a zazwyczaj tak jest) to staram się czasem umieścić sprawę bliżej miejsca zamieszkania klienta. Uzasadniam to miejscem wykonania umowy, którym według Kodeksu cywilnego jest miejsce zamieszkania wierzyciela.
W ten sposób korzystam z „połączonych sił” w postaci podstaw prawnych zawartych w dwóch różnych kodeksach. Dzięki temu klient, który preferuje osobistą obecność w sądzie może ma taką możliwość.
Z uwagi na prace legislacyjne taka sytuacja może okazać się normą, gdyż uchwalona została ustawa która ma odciążyć wydział frankowy i wszystkie sprawy oddać do sądów na terenie których kredytodawcy mieszkają.