Zdarzyło Ci się kiedyś złamać rękę? Straciłeś kogoś bliskiego w wypadku? Zainwestowałeś pieniądze w fundusze zza morza, albo ktoś wkradł się na Twoje konto bankowe i przejął środki?

A może masz kredyt frankowy?

Jeśli tak, i jeśli chcesz odzyskać swoje pieniądze, albo uzyskać finansową rekompensatę – Twoja bolączka dopiero się zaczyna. I nie chodzi tu o leczenie, żałobę czy ból głowy z powodu kradzieży lub zawyżonych rat.

Chodzi o stres, jaki wywołuje proces odzyskiwania Twoich należności.

Skąd to wiem?

Prowadzę wiele spraw, dzięki którym tego typu teksty dojrzewają. Jedna z ostatnich dotyczyła osoby, która po wypadku znalazła się w naprawdę trudnej sytuacji materialnej i życiowej – ale prawdziwym dramatem dla niej była piętrząca się jak góra perspektywa uzyskania odszkodowania.

Mimo poważnych urazów, otrzymała kilka tysięcy złotych (które od razu wydała na terapię i leki).

Znacie to?

„Niestety odmawiamy przyznania wyższego zadośćuczynienia.”

„Dalej idące roszczenie nie może zostać uznane.”

„Realizując ustawowy obowiązek pouczamy o możliwości wniesienia odwołania/złożenia pozwu.”

To cytaty z przykładowych decyzji w podobnych sprawach.

Z mojego doświadczenia wynika, że znaczna większość spraw zaczyna się podobnie, a po latach pracy w zawodzie adwokata można już z pamięci, nawet w środku nocy, cytować fragmenty pism… Gorzej, że pamięta się również ile negatywnych emocji kosztuje poszkodowanych mierzenie się z nimi.

Nadawcami takich pism są – nieprzypadkowo – duże podmioty rynku finansowego, objęte nadzorem państwowym. Zakłady ubezpieczeń, banki, korporacje finansowe, fundusze inwestycyjne.

 

Jak działają?

Na podstawie ustaw, w tym – i nie jestem pewien że to dobrze – są one objęte ustawą o rozpatrywaniu reklamacji.

No więc jako konsument (czyli osoba zawierające umowę niezwiązaną bezpośrednio z Twoim zawodem) wnosisz obowiązkową reklamację, która… jest „dla zasady” oddalana ! Lub w najlepszym przypadku, jeśli szkoda jest znaczna i oczywista, zbywana śmiesznie niską kwotą.

Co czujesz? Złość, bunt, bezradność. Piszesz odwołanie – i to samo.

Znowu frustracja i wściekłość, bo minęło kolejne kilka tygodni albo miesięcy…

Czytasz pouczenia, a tam: możliwość albo skierowania sprawy do sądu, albo do Rzecznika Finansowego! Sąd kojarzy się źle, włącza Ci się panika albo wręcz poczucie że będziesz „oskarżony” zarzutami, spojrzeniami, pytaniami sądu i sztabu prawników.

No więc decydujesz się na skierowanie pisma o wszczęcie postępowania przed Rzecznikiem, które trwa: rok… dwa… i kończy się najczęściej rozłożeniem przez Rzecznika rąk, gdyż nie ma on żadnych kompetencji do wiążącego orzeczenia w sprawie.

Twoja złość sięga zenitu, ponieważ bank/ubezpieczyciel itp. po drugiej stronie twardo odmawia Ci Twoich racji, mnoży absurdalne według Ciebie argumenty i nie ugina się ani o krok!

Co niepojęte – nawet gdy pieniądze zostaną zhackowane i wyprowadzone z konta prowadzonego przez BANK, prawdopodobnie nie będzie on chciał zwrócić Ci ich równowartości! Mimo, że jest prawnie zobowiązany do ich zabezpieczenia przez internetowymi złodziejaszkami !

W ten sposób, po wyczerpujących kilku miesiącach korespondencji, nadziei i rozczarowań, nie tylko Twoje poczucie satysfakcji czy sprawiedliwości jest niezaspokojone, ale jesteś wyczerpany. A przed Tobą jedyna możliwość: wszczęcie postępowania sądowego, gdzie pozwany podmiot rynku finansowego jeszcze zaostrzy swoją taktykę i linię obrony…

Zapraszam do kontaktu, jeśli chcesz, abym pomógł Ci łatwiej przejść tę drogę od roszczenia do środków na koncie.